Ostatnie zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego prowadzi do zażartych dyskusji, w których wszystkie strony sporu wytaczają najcięższe armaty. Nikt nie zwraca jednak uwagi na to, że sposób wyboru sędziów do TK, prowadzi do jego skrajnego upolitycznienia.
Ostatnie działania PiS-u wokół Trybunału, a także wcześniejsze w wykonaniu PO sprawiają, że pojawiają się pytania czy demokracja jest zagrożona. Część liberalnej strony sceny politycznej i medialnej mówi o zamachu stanu. Wszędzie na sztandarach tych tez niesiona jest „demokracja” czyli jeden z proponowanych jeszcze w Grecji systemów politycznych. Uważam, że z Hellady przyswoiliśmy nie tylko demokracje ale też mitologię, stąd wokół idei TK narosło wiele mitów, z którymi należy się wreszcie rozprawić.
Pierwszą kontrowersją jest to, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego są bezstronni i nie posiadają poglądów politycznych. Moim zdaniem jest to pogląd zaciemniający sytuację, bądź po prostu naiwny. Wielu z obecnych i byłych sędziów TK to osoby, które ubiegały się o mandaty poselskie, bądź mają za sobą próby działania w polityce. Byli zatem członkami pewnych opcji. Sposób powoływania członków tej instytucji sprawia, że mają oni mocodawców w postaci posłów. Ich suwerenem jest Sejm, a właściwie większość, która rządzi, czyli w poprzedniej kadencji PO-PSL, a obecnie samodzielnie PiS. Moim zdaniem osłabia to mandat i prestiż Trybunału. Jak doskonale wiemy frekwencja w wyborach do Sejmu nie przekracza 50% zatem nawet obecnie PiS nie ma legitymizacji większości narodu a jedynie większej części głosujących, choć też nie do końca, bo ich samodzielne rządy wynikają jedynie z systemu przeliczania procentowego poparcia na liczbę mandatów w Sejmie. Zatem sędziowie Trybunału są wybierani z klucza partyjnego. Rządząca większość wybiera wygodnych sobie członków, aby „nie przeszkadzali” w sprawowaniu władzy. Co to za sobą niesie? Posada w Trybunale to ogromny prestiż i spełnienie marzeń o wielkiej karierze prawniczej a także stała pensja przez wieloletnią kadencję. To buduje moim zdaniem konflikt interesów. Sędzia staje się dłużnikiem wobec opcji, która go wybrała. Dowodem na to, że TK jest de facto trzecią izbą parlamentu, która ma najsilniejsza władzę, bo od jej wyroków nie ma odwołania, jest wojna pisowsko-platformerska.
W czerwcu PO zorientowawszy się, że najprawdopodobniej PiS wygra wybory, postanowiła zmienić ustawę aby mieć „swoich” członków, którzy jak rozumiem zastopują ustawodawczą ofensywę PiS. W tworzeniu ustawy brał udział… prezes TK Andrzej Rzepliński, który podczas debaty w Senacie obiecał, że wyłączy się z ewentualnego orzekania w sprawie konstytucyjności tej ustawy. Na dowód załączam wystąpienie profesora Rzeplińskiego.
PiS zdając sobie sprawę, że Trybunał jest złożony z ludzi nominowanych przez PO, zaczął wojnę o TK. Chce wprowadzić swoich członków. Dlaczego? Bo chce by nowe uchwały wchodziły w życie. Oczywiście każdy może powiedzieć: Nie ma się czego bać, wystarczy uchwalać konstytucyjne uchwały. Ale…w samym Trybunale często są zdania odrębne, Konstytucję można różnie interpretować. Każda partia ma inne ekspertyzy konstytucjonalistów. Sprawia to, że dana opcja chce właśnie przychylnych sobie ideowo i politycznie wprowadzić do tej instytucji by spokojnie rządzić. W ten sposób pada mit o bezstronności Trybunału, co pogłębione jest faktem, że jego prezes chodzi do telewizji i udziela wywiadów.
Gdzie w tym wszystkim jest obywatel? Niedawno podczas debaty sejmowej Kornel Morawiecki powiedział moim zdaniem bardzo ważną rzecz: „Prawo nie może stać ponad interesem narodu”. Uważam, że to zdanie trafnie definiuje samą istotę władzy sądowniczej. Złe, nieludzkie prawo nie może być ostateczną wykładnią. Jeśli załóżmy zbierze się szalona większość, która uchwali prawo, że np. należy blondynom ucinać rękę i zapisze to w konstytucji to czy należy wtedy postępować według zasady „dura lex sed lex”? Uważam, że nie i nie może być tak, że prawo jest święte i stoi ponad prawami człowieka. Działania poprzedniego i obecnego rządu stawiają prawo i jego rozmaite interpretacje ponad prawami obywatela. A jakie to prawa? Prawa demokratyczne… Obecna konstytucja nie wzięła ich pod uwagę.
Uważam, że jedynym sposobem na w pełni demokratyczną reprezentację Trybunału Konstytucyjnego jest wybór jego członków w powszechnych wyborach. Podniosłoby to rangę TK i rozpoznawalność instytucji. Każdy z kandydatów mógłby pokazać publicznie swój dorobek, miałby silny mandat społeczeństwa na swój wybór. Nie zapominajmy, że obywatel podlega prawu konstytucji ale nie podlega jakimś partyjnym koalicjom. Wybór sędziów w powszechnym głosowaniu wzmacniałby zatem także ustawę zasadniczą. Wydaje mi się jednak, że układ polityczny nie dopuści do takich zmian, bo zakończyłoby to upartyjnienie TK. Sędziowie byliby niezależni od Sejmu, bo ich suwerenem byłby naród, dla rządzących byliby więc nieprzewidywalni. Wzmocniłoby to na pewno trzecią władzę jak i samą demokrację. Warto także by powszechnie wybierano także sędziów Trybunału Stanu, Prokuratora Generalnego, prezesa NIK-u, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. To dodatkowo uniezależniałoby te instytucje od nacisków i wpływów politycznych. Listę instytucji można by oczywiście rozszerzyć. Obawiam się, że jednak każda opcja rządząca nie poweźmie takich rozwiązań, bo pokusa zawłaszczania trzeciej władzy jest zbyt duża.
Socjolog, pasjonat fotografii
Nic tobie nie da powszechne glosowanie na sedziow poniewaz ten kto liczy glosy bedzie wybieral kogo bedzie chcial.
wiec przyzwyczaj sie ze w panstwie prawa ci co stanowia prawo beda je uchwalac i je lamac jednoczesnie.
powodzenia na nowej drodze