Protesty studenckie w Europie

Listopad i grudzień 2010 roku przyniósł w Europie duże rozruchy studenckie, które miały miejsce głównie we Włoszech i w Wielkiej Brytanii. Młodzi ludzie zbuntowali się przeciwko polityce oszczędnościowej, która uderzy bezpośrednio ich po kieszeni. Powstaje pytanie, jak na tle tego buntu wyglądają nastroje i mobilizacja naszych rodzimych żaków?

Protesty studenckie w Londynie, fot. Macdiarmid/Getty Images
Protesty studenckie w Londynie, fot. Macdiarmid/Getty Images

Młodzi ludzie z natury naładowani są emocjami, a także brakiem pokory wobec niekorzystnych zmian zarówno w ich bezpośrednim sąsiedztwie, jak i w głębszej perspektywie. Stanowią oni na Zachodzie dużą część organizacji sprzeciwiających się niszczeniu środowiska, czy wyzyskowi pracowników. We Francji protestom związkowców zawsze towarzyszą rozruchy studentów, którzy ramię w ramię solidaryzują się z ludźmi uciskanymi bądź przez pracodawcę, bądź też represyjne państwo. Można powiedzieć, że to typowe, bo nad Sekwaną zawsze ktoś się buntuje, ot taki kraj. Ale ostatnie wydarzenia we Włoszech pokazują, że nawet w kraju konserwatywnym, młodzi ludzie, widząc, że ktoś sięga po zawartość ich portfela (rząd włoski chce podnieść czesne za studia), potrafią powiedzieć basta. Widzieliśmy brawurowe zajęcie Koloseum, jak i Krzywej Wieży w Pizie. Nie udało się, reformy dotkną szkolnictwa wyższego, ale przynajmniej próbowali, zamiast siedzieć w domu i biadolić. Na Wyspach wybuchły poważne rozruchy studenckie, spowodowane programem oszczędnościowym w szkolnictwie wyższym. Młodzi ludzie z dość zachowawczej Anglii również potrafili się sprzeciwić. Mimo sprzeciwu, rząd wprowadzi swe reformy. Te wydarzenia pokazują jednak, że zachodnie społeczeństwa mają potencjał, który drzemie w rządnych zmian studentach. A to bardzo ważne, gdyż to młodzi zastąpią starych a w ich postulatach tkwi pierwiastek postępu. Taka postawa, podejście do życia, pokazują, że ludzie ci tanio w życiu skóry nie sprzedadzą. Posiadają również ideały solidaryzmu społecznego, co dobrze wróży kondycji tamtych państwowości.

Nasuwa się pytanie, jak to wygląda w Polsce? Jacy są polscy studenci i czy mają w sobie coś z niepokornych? Diagnoza nie wygląda za wesoło. Kim jest polski student, który właśnie dostał się na wymarzoną uczelnię? Zazwyczaj to pełen pokory młokos, dla którego samo posiadanie indeksu jest już wielką nobilitacją. Chodzi dzielnie na wykłady, potem je olewa, jeśli nie trzeba uczęszczać. Profesor jest dla niego wyrocznią, nie odzywa się niepytany na zajęciach, chyba, że musi wyjść wcześniej i pyta o pozwolenie na to, bo ucieknie mu ostatni pociąg na wioskę. Taki „Antek” chodzi na dyskoteki, poznaje studenckie życie, wszystko jest takie wow. Dużo ogląda telewizji, skąd jedynie czerpie wiedzę o świecie. Ze skromnego chłopaka z prowincji staje się stopniowo miastowym, no i oczywiście Europejczykiem. Jego zadaniem jest dostać się na słabo płatny staż i może się zaczepić, wykazując się nie kompetencją, ale wspólnym wychodzeniem na fajka z szefem, wiernym zostawaniem po godzinach. Taki Antek oczywiście, jeśli trzeba, powie komuś ważnemu o błędach kolegów, a zarazem rywali do wymarzonej posady. Jego marzeniem pozostaje BMW szefa, do którego będzie dążył po trupach, froterując jęzorem podłogę przed „ważnymi” w firmie. Po pierwszej, marnej wypłacie, kupi sobie szefopodobne ciuszki a pod szyją zapnie najmodniejszą apaszkę. W tym konkursie sługusów musi być najwierniejszy, by dostać pańską kość w postaci umowy na zlecenie od ukochanego szefa.

Jak taki student egzystuje w życiu społecznym? Jest to persona, która stara się wszędzie bywać i słuchać co jest modne, kogo się popiera w wyborach. Na uczelni powinien pokazać profesorowi jego ostatnią książkę i powiedzieć: „Panie profesorze, pańska analiza w tym rewelacyjnym tomiku jest trafna, wciąż będziemy zaściankiem Europy, dopóki nie będziemy obniżać płac. Trzeba zdusić związki zawodowe, bo to banda nierobów. Nasza młoda demokracja jest wciąż niestabilna, musimy ją wspierać, a nie rujnować protestami hołoty związkowej”. Oczywiście po przenosinach do Warszawy Antek jest już światowcem, mimo, że ma bierzmowanko, jest zwolennikiem państwa świeckiego, zatem jest bardzo aktywny protestując przeciwko krzyżowi przed Pałacem, walcząc na forach internetowych o uznanie dla polskiego rozwoju po 89 roku. Na Facebooku, w galerii autorytety wrzuca Lecha Wałęsę, Leszka Balcerowicza i Karola Wojtyłę. Ze stolicy znika na święta, gdy całe zastępy „Warszawiaków” wracają do swych rodzinnych domów. Wszelkie podwyżki czesnego, czy likwidację stypendiów naukowych, bądź socjalnych, Antek przyjmuje ze zrozumieniem: ”Trzeba dbać o dyscyplinę budżetową, ciąć koszty, żeby było za sto lat dobrze, teraz trzeba się przemęczyć”. Takich Antków wśród studentów jest mnóstwo. Nigdy nie zareagują tak jak ich koledzy z Francji, Włoch czy Wielkiej Brytanii. Niedawno pojawiła się informacja, że planowane jest obniżenie stypendiów naukowych i że kryteria ich przyznawania będą bardziej surowe.

Czy jakieś organizacje studenckie przeciwko temu protestują? Czy możliwe byłoby zajęcie przez młodych Wawelu? Jestem to sobie w stanie wyobrazić, ale tylko w wypadku, gdyby był to protest przeciwko pochówkowi pary prezydenckiej na Wawelu. Studenci wytłumaczą majstrowanie przy stypendiach koniecznością podnoszenia standardów wyników, tak by świadczenia otrzymywali najlepsi, czyli właściwie prawie nikt. Warto by się przyjrzeć jak działają te wszystkie organizacje studenckie. Są to zbieraniny karierowiczów, którzy działalność traktują jako trampolinę do kariery, bądź okazję by się wypromować w oczach profesorów na uczelni. Wszystkie spotkania tych ludzi kończą się libacjami alkoholowymi, a nie rzeczową dyskusją. Organizacje te pilnują status quo, a nie dbają o interesy studentów, są swoistymi wtykami uczelnianymi dla utrzymywania potulności. To wszystko jest o tyle dziwne, że młode pokolenie ludzi w Polsce wychowało się już w czasach wolności po 89 roku, która to daje prawo do protestu i buntu.

Rodzice polskich studentów za powiedzenie „nie” w czasach PRL-u szli siedzieć, albo dostawali pałą od ZOMO. Byli ludźmi wówczas młodymi i wspierali związek zawodowy „Solidarność”. Sporo ryzykowali, ale zachowywali się jak warstwa inteligencka, pomagając robotnikom byli motorem zmian. Również pokolenie dziadków potrafiło się buntować, czy to w okresie wojny, oddając życie, czy ci dużo młodsi w marcu 68 roku, podczas studenckiego protestu. Młode pokolenia Zachodu, działając w trudnych warunkach kryzysu są nadzieją tamtych narodów na pozytywne zmiany, wykazując się odpornością na medialną propagandę i solidaryzmem społecznym. W Polsce studenciak gardzi starszymi ludźmi, niewykształconymi robotnikami, siedzi cicho, gapiąc się w telewizor „prawdy”. Właśnie dlatego, marząc o swym BMW, jest bierny, mierny ale za to wierny. Włochy, Francja, Anglia będą potęgami, gdyż żyjąca tam młodzież ma swój rozum i wie jak korzystać z wolności, Polska ponieważ nie ma nadziei w młodym pokoleniu, będzie zawsze marną, biedną, zakompleksioną prowincją Europy, gdzie będzie standard życia dużo niższy niż na Zachodzie, a studenciak nadęty i skwaszony będzie żebrał o dobry staż.

Rating: 4.1/5. From 12 votes.
Please wait...

Jeden komentarz do “Protesty studenckie w Europie”

  1. Mieszane odczucia?

    Czytając ten artykuł prawda aż umysł pali, nie mamy młodzieży studenckiej którą by można porównać z zachodnimi studentami i nie potrzeba zadymy, wojny, ale oni powinni głośno domagać się swoich praw, i konsekwentnego dążenia realizacji ich postulatów przez rządzących. Ci młodzi ludzie pamiętać muszą również o ludziach starszych, sami nimi będą i ciekawe jakie będą mieli odczucia jak będą brzydko mówiąc „gnojeni” przez ich następców Mnie już na pewno wtedy nie będzie (a chciał bym to zobaczyć).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *