„I zrobię wszystko, by moje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”

Pod koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku triumfy z kinach święcił amerykański film „Sprawa Kramerów” z Dustinem Hoffmanem i Meryl Streep w rolach głównych. Film opowiadał o tym, jak niegdyś szczęśliwe małżeństwo się rozwodziło i o ich walce w sądzie o dziecko. Kiedy film pokazywali w kinach byłam w ósmej klasie szkoły podstawowej i miałam czternaście lat, ale film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pamiętam, kiedy się popłakałam na końcu, gdy Meryl Streep mówiła, że nie może zabrać syna, bo przecież u ojca ma pokój, który pomalowała w chmurki. Niedawno byłam na seansie w DKFie i… przeżyłam swoiste Deja vu… Czytaj dalej „I zrobię wszystko, by moje małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.”

Co lepsze: ustawa czy precedens?

Od pewnego czasu mnie jako prawnika bardzo denerwuje pewna maniera pojawiająca się w mediach, a spowodowana małpowaniem rozwiązań amerykańskich. Otóż publicyści, dziennikarze czy autorzy scenariuszy seriali mówią o… zrzeczeniu się praw rodzicielskich czy pozbawieniu praw rodzicielskich. Otóż w prawie polskim nie ma pojęcia prawa rodzicielskiego. Prawa rodzicielskie to pojęcie z systemu prawa anglosaskiego. Polska ma system prawa kontynentalnego i w naszym prawie mówi się o władzy rodzicielskiej. A zatem sąd pozbawia władzy rodzicielskiej, ogranicza władzę rodzicielską, rodzic zrzeka się władzy rodzicielskiej. Niestety, wiadomo media są źródłem opiniotwórczym, dla wielu przeciętnych zjadaczy chleba niekwestionowanym źródłem wiedzy i… media zawsze mówią prawdę. I w eter idzie błędne pojęcie prawa rodzicielskie. Jak jest naprawdę? Czytaj dalej Co lepsze: ustawa czy precedens?