Czy warto zrobić wszystko, by mieć szczęśliwą rodzinę?

Kiedy w 1989r pisałam pracę magisterską pt. „Zabezpieczenie roszczeń alimentacyjnych w razie wyjazdu zobowiązanego za granicę”, mój promotor doc. Stefan Kaleta powiedział, że w swoich rozważaniach powinnam wyjść od pojęcia rodziny. Zaczęłam drążyć temat. Otóż polski Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy nie zawiera pojęcia rodziny. Żeby je wyjaśnić musiałam sięgnąć do prac socjologicznych. Socjologia wyróżnia rodzinę małą i wielką, rodzinę pełną i nie pełną. Otóż w najlapidarniejszym skrócie rodzina to najmniejsza i podstawowa komórka społeczna, w której członkowie powiązani są więzami krwi albo więzami prawnymi, jak w rodzinie powstałej na drodze przysposobienia, jeśli chodzi o dzieci i rodziców. Więzami prawnymi nie krwi są też powiązani małżonkowie, a małżonkowie bez dzieci też tworzą rodzinę, tzw. niepełną. Tyle suche definicje naukowe rodziny. Nie zawierają one jednak wielu niuansów, szczęścia, dramatów, dobrych i złych chwili, jakie składają się na życie każdej rodzinie. O takich meandrach szczęścia i rozpaczy w rodzinie opowiada koreańsko – amerykański film „Minari”. Czytaj dalej Czy warto zrobić wszystko, by mieć szczęśliwą rodzinę?

Poczytaj mi mamo!

Kiedy byłam dzieckiem w latach siedemdziesiątych, były takie książeczki dla dzieci z serii: Poczytaj mi mamo! Gdy byłam w przedszkolu, przynosiłam mamie taką książeczkę i kazałam sobie czytać. Do znudzenia aż znałam je na pamięć! Kiedy mama miała dość i często przekręcała treść, przerywałam jej i mówiłam: tam tak nie jest i… cytowałam jej treść książki. Moje pokolenie nie znało komputerów, w telewizji były tylko dwa programy, a kino też nie miało obfitego repertuaru, czytało więc książki. W siódmej klasie podstawówki naszym ulubionym pisarzem był Henryk Sienkiewicz, a Trylogia obowiązkową lekturą każdego nastolatka. Myśmy na podwórku bawili się w Potop. Oczywiście były przy okazji kłótnie, bo każdy chciał być Kmicicem. Dzisiaj młodzież nie czyta, a Sienkiewicz jest nudny, a Trylogia to ramota. Do czego społeczeństwo dąży? Czy dziecko czasu smartfonów i komputerów, gier komputerowych zamiast książek doprowadzi społeczeństwo do rozkwitu? Czytaj dalej Poczytaj mi mamo!

Czas miłości, ale… czy szczęścia po grób?

Maj to moim zdaniem najpiękniejszy miesiąc. A obecnie zrobiło się wreszcie ciepło i … wiosna. W szybkim tempie buchnął bez kwieciem i drzewa zieloną, soczystą zielenią. A maj to nie tylko wiosna, to także czas miłości. Weselmy się, bo nawet COVID odpuścił i rząd pozwala na organizowanie imprez rodzinnych, na których nieszczepionych osób może być dwadzieścia, szczepionych, ile się zechce zaprosić. Mimo, że maj to czas miłości, ale na wesela nie jest popularny. Tradycja mówi, że najszczęśliwsze małżeństwo to takie, które miało wesele w miesiącu , który ma w nazwie „r”. Stare ludowe przysłowie mówi: „Majowe stadło, diabłu porzekadło.” Ja miałam ślub w… lipcu wbrew tradycji i jestem już dwadzieścia lat bezwstydnie szczęśliwa, a mój mąż codziennie i nadal odkrywa przede mną wspaniałe i nieznane arkana seksu. Więc jak to jest naprawdę z ty… weselem w maju? Czytaj dalej Czas miłości, ale… czy szczęścia po grób?

Ach śpij kochanie…

W przedwojennej polskiej komedii pt. „Paweł i Gaweł” Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza śpiewali Helenie Grossównie następującą kołysankę: „Ach śpij kochanie, jeśli gwiazdki z nieba chcesz dostaniesz! Ja ci wszystko mogę dać, więc dlaczego nie chcesz spać?” To była oczywiście komedia o miłości i problem w niej związany z bezsennością i nie miał nic wspólnego z rzeczywistym problemem. Rzeczywistość jest taka, że ludzie mający w życiu tyle miłości, że ukochana osoba, chce im dać nawet gwiazdkę z nieba, raczej nie cierpią na bezsenność. Czytaj dalej Ach śpij kochanie…