Dzień Zwycięstwa czy… dzień nowej okupacji?

Andrzej C pochodzi z rodziny drobnych ziemian z Kresów. W rodzinie zawsze kultywowało się miłość do Ojczyzny, Andrzej C. wyrósł więc w atmosferze patriotyzmu i oddania wszystkiego dla ojczystej sprawy, łącznie z życiem. Kiedy 17 września 1939 r. Polskie Kresy zajął Związek Radziecki, rodzina Andrzeja C. podzieliła los wielu polskich kresowych ziemian, została wywieziona na Syberię. Kiedy na mocy Układu Sikorski – Majski zwolniono wiele polskich rodzin z zesłania, Andrzej C. postanowił się zgłosić do formowanego na terenie Związku Radzieckiego Wojska Polskiego. Armia Andersa była mu najbliższa ideologicznie i patriotycznie, niestety nie zdążył do niej, bo po zatargu ze Stalinem gen. Anders wyprowadził swoją Armię z terenów Związku Radzieckiego. Tymczasem Stalinowi nie był już potrzebny Rząd Londyński i Armia Andersa. Porozumiał się już z polskimi komunistami i miał inne plany co do Polski powojennej. Wydał decyzję o organizowaniu jednostki polskiej pod egidą komunistów. Andrzej C. chciał za wszelką cenę walczyć z Niemcami o wolność Polski, nieważne, kto tworzył polską armię. Zgłosił się więc do Sielc nad Oką, gdzie organizowana była Pierwsza Dywizja Kościuszkowska. Zaciągnął się do niej. Razem z Dywizją Kościuszkowską walczącą u boku Armii Czerwonej przeszedł cały szlak bojowy od Lenino do Berlina i wykazał się brawurową odwagą, ryzykował życie. Z racji niesłusznego pochodzenia został przydzielony do oddziału zwiadowczego, gdzie było więcej takich jak on szlachetek i burżujów. Wiadomo, zwiadowcy są na pierwszej linii i zwykle kierowani są tam, by ich zabito. Andrzej C. był trzy razy ranny, ale przeżył, zdobył nawet odznaczenie za zasługi bojowe. Dotarł do Berlina, walczył o jego zdobywanie był świadkiem jak na Bramie Brandenburskiej zawisła polska flaga i… jak ją potem Rosjanie przenieśli niżej i na jej miejscu przytwierdzili flagę radziecką. W czasach PRL za bohaterów uznawano tylko wojsko polskie walczące u boku Związku Radzieckiego, I i II Armię. Andrzej C. należał do ZBoWiD-u, był honorowany. Na każdy Dzień Wojska Polskiego – 12 października otrzymywał od państwa odznaczenie, w tym dwa razy Najwyższe – Krzyż Walecznych. Zapraszany był na akademie do szkół i na pogadanki dla uczniów. Wraz z upadkiem Komuny, narodzinami demokracji w Polsce i całkowitym przewartościowaniu polskich bohaterów II Wojny Światowej zmienił się jego los. Buldożerami zburzono pomniki I i II Armii, dawnych bohaterów pozbawiono laurów. Dziś Andrzej C. nadal należy do ZB0WiD-u, ale profitów już żadnych z tego nie ma. Zabrano mu dodatki do emerytury i dodatki jakie miał do orderów. Nie zaprasza go się już na akademie a sąsiad – narodowiec pluje, kiedy go widzi. Dziś jest już stary, schodzi z areny życia, ne ma żalu do Polski, że tak się z nim obeszła, popiera bowiem obecną władzę, a komunistów nigdy nie lubił i… to sprawiedliwość dziejowa, że pokazano im ich miejsce w dziejach. Ma tylko żal do tego sąsiada, co pluje za nim. Przecież on też walczył o Polskę! Czy ludzie, co walczyli z Niemcami podczas II Wojny Światowej u boku Armii Czerwonej słusznie są pozbawiani miejsca w historii polskiej? Czy to sprawiedliwość dziejowa? Czy o bohaterstwie decyduje polityka?

Zbliża się Dzień Zwycięstwa nad Faszyzmem. Święto, którego data jest cały czas sporna, i dzisiaj jeszcze różni historycy różnie ją interpretują. Dziewiąty czy Ósmy Maja! Akty kapitulacji Trzeciej Rzeszy były podpisane dwa. Pierwszy został podpisany 7 maja we francuskim mieście Reims. zaoponował jednak Stalin, który się nie zgodził, że przy podpisywaniu Aktu Kapitulacji obecny był oficer radziecki niższej rangi. Ósmego maja podpisano więc drugi Akt Kapitulacji Trzeciej Rzeszy w Berlinie, tym razem z ramienia Związku Radzieckiego podpisał go gen. Żukow. Podpisany został wieczorem i dlatego teraz jest sporna data Rocznicy Zwycięstwa nad Faszyzmem. Na zachodzie obchodzą ją Ósmego Maja, w Rosji Dziewiątego, bo chwila podpisania w czasie moskiewskim wypadła w nocy 9 Maja. W Związku Radzieckim, a dzisiaj w Rosji jest to święto państwowe i narodowe. W PRL i innych państwach satelickich ZZSR Dzień Zwycięstwa obchodzono dziewiątego maja. Obchodzono bardzo uroczyście. Była defilada wojskowa, akademie w miejskich domach kultury i w szkołach. Dziewiątego maja ruszał Wyścig Pokoju, którego trasa biegła od Związku Radzieckiego przez Polskę Czechosłowację do Berlina, a brały w nim udział wszystkie państwa Europy. Pamiętam, jak się emocjonowaliśmy wyścigiem, jak się cieszyliśmy, kiedy wygrywali Polacy i jak naród był podzielony na stronnictwa Szurkowskiego i Szozdy – dwóch najlepszych kolarzy polskich i dwóch zwycięzców Wyścigu Pokoju. Jak kłócili się Szurkowski z Szozdą, tak kłócili się ze sobą ich kibice. W demokratycznej Polsce datę Dnia Zwycięstwa zmieniono. Polska obchodzi go ósmego maja, tak jak państwa na Zachodzie. Rosja dalej obchodzi dziewiątego maja. Obecnie jednak w Polsce nie obchodzi się jej hucznie. Rosjanie nawet nie zapraszają naszych władz na obchody do Moskwy. Zresztą obecne polskie władze wcale nie chcą jechać na obchody do Moskwy. Nawet na obchody we Francji w miejscu lądowania aliantów w Normandii od pewnego czasu nie jeździ już prezydent ani premier, a tylko minister spraw zagranicznych. Czy dla Polski Dzień Zwycięstwa nad Faszyzmem to święto?

Obecnie coraz szerzej słyszy się opinię, że… ósmego maja Polska nie ma co świętować. Że wraz z zakończeniem II Wojny Światowej nie odzyskaliśmy niepodległości, a dostaliśmy się pod okupację drugiego państwa.

Ja uważam, że … bardziej durnego poglądu nie można było wymyślić. Rzeczywiście po II Wojnie Światowej nie odzyskaliśmy pełnej suwerenności, popadliśmy z zależność polityczną od Związku Radzieckiego, nasze władze nie podjęli żadnej ważniejszej decyzji politycznej bez konsultacji z Moskwą. Trwała zapisana w Konstytucji przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. Ja z czasów gierkowskim pamiętam te wspólne wizyty Gierka u Breżniewa, czułości i jak na lotnisku wykonywali obowiązkowego niedźwiedzia i karpia. Związek Radziecki doił nas gospodarczo. Jednak byliśmy suwerennym państwem, uznanym przez wszystkie państwa, mającym przedstawicielstwa dyplomatyczne w każdym prawie państwie, należącym do organizacji międzynarodowych, a z naszym zdaniem państwa się liczyły. Mieliliśmy nawet inicjatywy dyplomatyczne na arenie międzynarodowej np. Plan Pokojowy Rapackiego. Polska często pośredniczyła w rozmowach między Stanami Zjednoczonymi, a Związkiem Radzieckim, kiedy mocarstwa były w konflikcie i nie mogły się dogadać. Po Zwycięstwie nad Trzecią Rzeszą ludzie w Polsce autentycznie się cieszyli z końca okupacji niemieckiej i nie brali tego w kategoriach, że przyszła nowa okupacja. Zwolennikom poglądu, że Ósmy maja to dla Polski nie dzień zwycięstwa odpowiadam: Bo nam w Polsce podczas okupacji niemieckiej było tak dobrze, że mogliśmy czekać jeszcze czterdzieści cztery lata aż w 1989 r przyjdzie Ronald Reagan i nas wyzwoli.

Dziś żyjemy w demokratycznym kraju, w którym panuje wolność i pluralizm i każdy może mieć takie święto narodowe, jakie uważa za słuszne i takich bohaterów narodowych, za jakich uważa ich nasz patriotyzm. Patriotyzm dziś to nie linia polityczna partii – przewodniej siły narodu, to sprawa wolności wewnętrznej każdego obywatela. I tak jest słusznie!

Dlatego Dzień Zwycięstwa to jest nasze narodowe święto. To święto, które ukazuje dziś, że ideologie totalitarne ograniczające wolność jednostki raz na zawsze zostały pokonane i nie powinny się odrodzić. A czy zostały pokonane?

Ósmego maja jest piękna wiosna, kwitnie bez. Mnie od dzieciństwa Dzień Zwycięstwa kojarzy się z bzem, bo… najpiękniejszy bez kwitł przy furtce domu mojego dziadka. Dziadka, który był bohaterem narodowym, był wyższym oficerem Armii Krajowej, jako dyrektor fabryki broni w Skarżysku Kamiennej wynosił broń partyzantom, brał udział w Powstaniu Warszawskim. Za Komuny był aresztowany przez UB, przez całą komunę był inwigilowany. To dobrze, że nadeszły czasy, że Bohaterom Armii Krajowej przywrócono należną rangę w narodzie. To dla mojego dziadka kwitnie bez w Dzień Zwycięstwa…

Ale pamiętajmy też o żołnierzach, którzy w komunistycznej armii walczyli o wolność Ojczyzny! Oni mieli ciężko, bo walczyli w swoich sumieniach, nie mogli się ujawnić, że służą innemu Orłu niż temu, co mają na czapkach. Ukrywali swój patriotyzm, by… nieść wolność Ojczyźnie. I dla nich kwitnie bez w dzień Ósmego maja…

Nie plujmy na nich! Jak pisał poeta: „Zginie Naród co pluje na swe Bogi!!!”

Rating: 4.7/5. From 6 votes.
Please wait...

2 komentarze do “Dzień Zwycięstwa czy… dzień nowej okupacji?”

  1. Niby kobieta wykształcona a grzężnie we frazeologii partii wszelkiej maści pisanej przez „Ch”.Przypominam,że powojennym ustrojem Polski Ludowej, był socjalizm.Do komunizmu,jak Pani często nadmienia,było nam bardzo daleko.Rozumiem,że to lepiej brzmi medialnie „komunizm,PRL” itd.Wiadomo,że dziennikarzyna nie może się wychylić z tzw.nurtu {tfu} narodowego i nazywać rzeczy po imieniu.

    1. A gdzie ja napisałam, że PRL był państwem komunistycznym? Ja napisałam, że rządzili komuniści, a ustrój jaki pamiętam to był socjalizm nazywany propagandowo idealistycznym socjalizmem, dziś ustrój PRLu nazywa się realnym socjalizmem. Użyłam nazwy komuna, na określenie tych co rządzili krajem. Jak pan tych pojęć nie rozróżnia, to kto tu jest niedouczony z historii PRLu albo inaczej : urodził się pan w latach osiemdziesiątych i PRL zna tylko z opowiadań… rodziców, a nie z własnej obserwacji. I drogi panie: Nie jestem narodowcem przez duże Ch jak pan to napisał. Ale wychowałam się w rodzinie patriotycznej, cenię prawdziwe wartości i hasła wypisywane na polskich sztandarach wojskowych: Bóg Honor Ojczyzna to dla mnie nie są slogany. A co do nazwania mnie dziennikarzyną: to napisz pan artykuł! Przeczytam go i się zastanowię, czy ma pan rację nazywając mnie dziennikarzyną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *