Ekonomia… sołtysa?

W początkowych okresie rozwijającego się kapitalizmu w Polsce w Kabarecie Olgi Lipińskiej był następujący skecz: Aktorzy rozmawiają między sobą i jeden mówi: Za komuny człowiek wszystko miał i głowa go nie bolała. Inny mu mówi: A teraz ma warunki, możliwości, tylko musi ruszać głową. A panna Dorota mu odpowiada: A z jakiej racji? Jak Solidarność była taka mądra, że obaliła komunę, to niech teraz sama rusza głową, żeby ludziom żyło się lepiej. Niestety, fałszywy egalitaryzm, polityka socjalna komuny wbiły w nas przeświadczenie, fałszywe zresztą, że państwo musi dać, a obywatelom się wszystko od państwa należy. Takie przekonanie kwitnie w nas do dzisiaj i ze trzech pokoleń trzeba, by je wykorzenić.

Anna G w latach osiemdziesiątych była typową urzędniczką zatrudnioną w administracji przedsiębiorstwa państwowego na stanowisku kierowniczki kadr. Zarabiała tyle co przeciętna pracownica za komuny, czyli w latach osiemdziesiątych 2000000 zł. Za Gomułki było to standardowe 2000 zł i kwitło nawet powiedzenie: czy się stoi, czy się leży, 2000 się należy. Dla Anny G. jak i dla wielu pracownic w poprzednim okresie zakład pracy był drugim domem. Było jej dobrze, pracą się nie przejmowała, w pracy kwitło wesołe życie towarzyskie, urządzano huczne imprezy imieninowe, miała koleżanki. I choć płacono jej wg. zasady: jaka praca, taka płaca, to na byt nie narzekała, bo jeszcze mąż pracował, żyło jej się na dobrym socjalistycznym poziomie nie odbiegając standardem od innych. Dzieci wykształciła, pokończyły uniwersytet. Wszystko się zmieniło, kiedy Balcerowicz zaczął wprowadzać w Polsce kapitalizm. Jej przedsiębiorstwo zbankrutowało. Ona jako już starsza kobieta nie mogła nigdzie znaleźć pracy, zresztą nie miała na nią szans jako niewykwalifikowana kadrowa. Pobierała więc świadczenie przedemerytalne, a kiedy osiągnęła wiek emerytalny dostała emeryturę w wys. … 1500 zł, bo tyle wyliczono z jej zarobków. Jej mąż pracował za komuny w strukturach MSW jako lekarz, emeryturę więc miał wysoką, a kiedy sześć lat temu zmarł ona otrzymała wysoką po nim rentę rodzinną. Jednakże kiedy PiS doszedł do władzy, uchwalił ustawę dezubekizacyjną, obniżono jej rentę do 2000 zł. Tymczasem życie drożeje, chleb już kosztuje 5 zł, z dziećmi nie ma kontaktu, bo wyjechały za granicę, oszczędności się kończą. Zastanawia się, jak żyć i cieszy się, że Jarosław Kaczyński obiecał emerytom i rencistom od 1 maja 2019r. jednorazowe 1200 zł. Choć zdaje sobie sprawę, że to kiełbasa wyborcza, to wierzy w PiS i wierzy, że ta partia o władzy nie zapomni o ludziach potrzebujących. Czy jednak ekonomia się nie zemści?

Karol Marks stworzył nową ekonomię, tzw. ekonomię marksowską, która choć się całkowicie zdewaluowała i dzisiaj i to w wysoko uprzemysłowionych państwach ma swoich zwolenników. Marksizm kiedy był tylko socjalizmem naukowym , nie wychodzącym z czytelni uniwersyteckich i był szerzony tylko przez propagandowe artykuły Lenina, nie wydawał się groźny i budził tylko ironiczny uśmieszek dla ludzi propagujących utopię. Kiedy jednak utworzono państwo komunistyczne, uczyniono go doktryną, a można powiedzieć… religią panującą w połowie państw Europy, stał się podwaliną najbardziej zbrodniczego systemu w historii, a jego ekonomia zniszczyła gospodarkę wielu państw i spowodowała, że w latach dziewięćdziesiątych po upadku komunizmu w Polsce i wielu państwach trzeba było budować gospodarkę od nowa, a społeczeństwa musiały zaciskać pasa. Ekonomia marksistowska całkowicie upadła i okazała się utopijną mrzonką, której realizacja zniszczyła gospodarkę państw. Jednak w ekonomii współczesnej z ” Kapitału” Marksa zachowały się pewne pojęcia, które na stałe weszły do słownika ekonomistów współczesnych. Nawet najwybitniejszy ekonomista Smith ich używał. To baza i nadbudowa.

Baza to gospodarka, środki produkcji, siła robocza. Nadbudowa to to wszystko, co utworzyło państwo. To między innymi służba zdrowia, opieka społeczna, kultura, nauka sztuka i inne. Baza oddziałuje na nadbudowę. Robotnicy tworzą gospodarkę, ona z kolei daje pieniądze, które zgarnia państwo przez podatki i dzięki temu mamy środki na poszczególne elementy nadbudowy. Tajemnicą Poliszynela jest, że im więcej daje się nakładów na bazę, gospodarka się rozwija, tym więcej pieniędzy mamy na nadbudowę. Państwo się bogaci i może inwestować w nadbudowę, w tym na opiekę społeczną. Choć ekonomiści mówią, że opieka społeczna to… przeżeranie pieniędzy.

Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory obietnicami socjalnymi, a ściślej obiecało 500 zł dla rodzin na drugie i następne dziecko. Kiedy zdobyło władzę, swoje obietnice socjalne zrealizowało. Zbliżają się kolejne wybory i PiS znowu obiecuje: 1200 zł jednorazowego dodatku dla emerytów i rencistów, rozszerzenie programu Rodzina 500 plus na pierwsze dziecko i zwolnienie od podatku dochodowego młodych ludzi do 26 roku życia. A ponieważ swoje obietnice socjalne PiS zrealizował, są wiarygodni i ludzie wierzą. Czy PiS wygra kolejną kadencję? I co będzie dalej…?

Jest jedna prawda: Państwo nic nie daje od siebie, bo nic nie ma. Żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać… Już mamy nowe podatki! Kiedy zaś ludzie się dowiadują, że państwo rozdaje pieniądze, zaczynają się ich domagać. Eskalują się protesty społeczne. Był protest rodziców niepełnosprawnych. Teraz strajkują nauczyciele, niedawno skończył się protest pracowników administracyjnych sądów i prokuratury. Kiedy zaś państwo zrealizuje swoją obietnicę wyborczą i rozszerzy program Rodzina 500 plus na pierwsze dziecko, pewne jest, że rodzice niepełnosprawnych odwieszą protest. Czy państwo poradzi sobie ze słusznymi żądaniami społeczeństwa? Czy te żądania są słuszne?

Domorośli ekonomiści twierdzą, że świadczenia socjalne rządu pisowskiego nie rozwalą budżetu, a przeciwnie, stymulują wzrost gospodarczy. Ich zdaniem pieniądze dawane ludziom napędzą zbyt, bo ludzie mając więcej pieniędzy będą więcej kupować, a to z powoduje większy napływa pieniędzy dla właścicieli handlu, a przez opłaty i podatki zwiększy wpływy państwa. Tymczasem racjonalni ekonomiści twierdzą, że to spowoduje kryzys, bo… wydatki państwo zwiększa, a gospodarka stoi, zdaniem niektórych leży i państwo może stanąć przed problemem… drukowania pieniędzy. Wielu twierdzi, że zamiast dawania świadczeń socjalnych, które w końcu przez ceny i opłaty i tak trafią do kieszeni państwa, powinno się stymulować gospodarkę, popierać kreatywność obywateli, by otwierali własny biznes i stymulować takie pensje pracownikom najemnym, aby z nich ludzie mieli na swojej potrzeby, nie tylko konieczne, ale także luksusowe, a wtedy rozdawnictwo socjalne straci rację bytu. Idea fixe we współczesnym marksizmie?

Wyżej omówione przeze mnie poglądy ktoś na internetowym forum nazwał… ekonomią sołtysa. Tylko czy sołtys nie ma prawa do godziwego życia. Zwykli ludzie nie bawią się w to, czy prawdziwa jest ekonomia Marksa i Smitha, zwykli ludzie patrzą na ekonomię przez zasobność swoich kieszeni. Ja mam nadzieję, że władza okaże się rozsądna i ta kieszeń nigdy nie okaże się pusta. W to wierzę jak i Anna G., która wierzy w PiS, że zawsze będzie myślał o ludziach. By nie musiała żyć z oszczędności. Co będzie, jak oszczędności się skończą?

Czarna godzina dla obywatela i… państwa…

Jeden z polityków partii rządzącej wysunął propozycję: Seniorzy mają mało pieniędzy, a ceny żywności rosną. Przydałoby się pomyśleć o… talonach żywnościowych dla seniorów. Kiedyś w Kabarecie Jana Pietrzaka Piotr Fronczewski śpiewał bardzo ładną piosenkę pt. „Generacja”. Jeden jej cytat: „… W tym królestwie talonów but określa świadomość… ” Deja vu?


Rating: 4.8/5. From 4 votes.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *