Niewysłany list do „Gazety Wyborczej”

Szanowna Redakcjo! Piszę do Państwa, nie kryjąc wielkiego podziwu wobec zachowania „Gazety” podczas wielkiej afery związanej z tak zwaną listą Wildsteina. Jestem podbudowany postawą „Gazety”, która zdecydowała się zapobiec tragedii wielu, niewinnych, prostych ludzi, którzy są na „liście Wildsteina”. Tak się składa, że sam kiedyś byłem funkcjonariuszem SB, także sprawa dotknęła mnie osobiście. Doceniając głos „Gazety” w tej kwestii czuję jednak pewien niedosyt, jeśli chodzi o całą sprawę tej listy…

Niewysłany list do "Gazety Wyborczej"
Niewysłany list do „Gazety Wyborczej”

Piszecie o tragedii ludzi, którzy są na liście (tych pokrzywdzonych), o tragedii tych złamanych (tw)… Pokazuje to, że dla ludzi „Gazety” troska o prostego człowieka, o zwykłym, ale jakże czułym sercu, troska o lepsze jego życie i przyszłość, jest sprawą najświętszą. Jednak nic nie wspominacie o wielkiej tragedii byłych funkcjonariuszy SB i ich rodzin. To tysiące ludzi, również prostych i również o czułych sercach! Czytam „Gazetę” od początków jej istnienia, czyta ją również mój Ojciec i Dziadek. Z radością przyjmujemy punkt widzenia „Gazety” na temat transformacji i bezkrwawej rewolucji „okrągłego stołu”. Dzięki dzielnej obronie porządku po 1989 roku, również przez „Gazetę”, wielu ludzi o lewicowych poglądach może funkcjonować w życiu publicznym w Polsce, również moja rodzina. Uważamy, że ta fanatyczna lustracja jest groźna dla Polski. Patrząc na tę prawicę czuję po prostu wstyd, że tacy ludzie są w sejmie. Okazuje się, że w naszym społeczeństwie są jeszcze kręgi ludzi, których przedstawiciele, nie są gorsi ani lepsi od ciemnej warcholskiej szlachty XVII i XVIII wieku. Nie zgodzimy się nigdy na to, ażeby to co z wielkim trudem jest wznoszone w naszym kraju od 15 lat, ażeby te podstawy naszego każdego z Nas osobna dobrobytu i siły naszej Ojczyzny zostały naruszone przez ludzi nie umiejących po prostu myśleć. Mamy nadzieję, że „Gazeta” podziela nasze poglądy.

Z radością przyjęliśmy fakt, że w Waszej redakcji pracuje Lesław Maleszka. Jest to dowód na to, że redakcja podeszła do niego jak do CZŁOWIEKA, któremu należy przebaczyć. „Gazeta” pokazała w ten sposób, że potrafi okazać więcej chrześcijańskiej dobroci, niż niektórzy przedstawiciele podobno katolickiego, opierającego się na chrześcijańskich zasadach, narodu polskiego. Ludziom trzeba wybaczać i Wy to potraficie! Po opublikowaniu „listy Wildsteina” Ja i moja rodzina znaleźliśmy się w trudnym położeniu… Nazwisko mojego Ojca widnieje na liście… Mieszkamy w małej miejscowości i jesteśmy narażeni na ostracyzm, mamy charakterystyczne nazwisko… Nie wstydzimy się swej przeszłości. Mój Ojciec był funkcjonariuszem UB, Dziadek pracował w NKWD, Pradziadek w Czeka. Czy Ja muszę ponosić konsekwencje tego swego pochodzenia i być narażony na szykany sąsiadów, albo prawicowych fanatyków? Czy mój Ojciec będzie mógł bezpiecznie wyjść z domu? Czy nikt nie zacznie dybać na Nasz niemały majątek? Boimy się, że w Polsce, kraju katolików, nie dostaniemy chrześcijańskiego wybaczenia… Takich ludzi jak My jest więcej…Czy już mamy pakować walizki i uciekać na emigrację? Prosimy „Gazetę” o pomoc… Prosimy o naświetlenie tragedii byłych funkcjonariuszy na łamach „Gazety”. Jesteśmy Waszymi wiernymi czytelnikami. Boimy się również o emerytury byłych funkcjonariuszy. Z czego będziemy żyć? Mamy iść i żebrać, albo wyrzekać się wszystkiego? Mamy żyć w biedzie? A przecież uratowaliśmy kraj od faszyzacji radykalnej prawicy! Najpierw rąbną Nas, a potem wezmą się za polityków… A potem z górki: Będą się pastwić nad architektami okrągłego stołu, który musiał być, żeby każdy się odnalazł w nowej demokratycznej rzeczywistości.

Musimy się bronić! Czy my rodziny funkcjonariuszy SB, NKWD, nie mamy prawa do normalnego życia. Po tym barbarzyństwie Wildsteina nie czujemy się tak pewnie jak podczas okresu, gdy „Gazeta” na szczęście pomagała wyciszać lustrację…

My SB-ecy, mniemając, że tylko „Gazeta” jest w Polsce miejscem zdroworozsądkowego myślenia prosimy o naświetlenie również sprawy tragedii tysięcy SB-eków i ich rodzin. My jesteśmy świadomi naszych czynów, alechcemy wybaczenia. Robiliśmy to tylko dla pieniędzy i karier, nie dla idei, bo my nie wierzymy w nic. Jesteśmy normalnymiuczciwymi ludźmi, którzy nie chcą być szykanowani. Nie chcemy, żeby przez Wildsteina My i Nasze dzieci żyły w marnych warunkach i nie miały możliwości robienia karier. Trzeba powiedzieć NIE wszystkim tragediom ludzkim „listy Wildsteina”!”

Antoni

PS: Ten list nie został wysłany. Jego autor był czcigodnym człowiekiem. Pisząc te słowa wierzył w lepsze czasy. Jednak, gdy nadszedł czas rządów IV RP, gdy codzienne festiwale nienawiści zaczęły wypełniać życie społeczne, zdominowane przez węszące w archiwach hieny, żerujące na skomplikowanychnieścisłościach dawnego systemu, autor powyższego listu zaczął się załamywać. Pojawiły się pomysły dezubekizacji. Obniżenie emerytur dawnemu funkcjonariuszowi mogło się wiązać z koniecznością rezygnacji z życia w jego pałacu.

Gdy pewnego smutnego popołudnia, nadszedł czas najgorszych gróźb fanatykówlustracji i rozliczeń, Antoni dostał zawału. Niestety mimo reanimacji w szpitalu MSWiA nie udało się Antka uratować. Może gdyby przyjmował jeszcze wtedy ten świetny kardiochirurg, przyjaciel z dawnych lat Antka, to udałoby się uratować jego serce. Niestety kampania pomówień o korupcje, wobec tego świetnego lekarza, wyłączyła go z zawodu lekarskiego, co jak wiemy stało się przyczyną upadku polskiej chirurgi i transplantologii. Nie było go więc w momencie, kiedy Antek potrzebował go najbardziej. Na pogrzebie Antka były tłumy,cały dawny resort, w którym był niekwestionowanym autorytetem.

Osobiście odprawiłem Mszę. Antek zawsze wspierał naszą parafię, był jednym z najhojniejszych parafian. Dzięki jego wstawiennictwu, poradziłem sobie w wielu trudnych chwilach w życiu. W zamian za toopisywałem życie społeczne niektórych parafian. Robiłem to za symboliczną opłatą, gdyż rozmowy w biurze Antka były dla mnie osobiście ucztą duchowa. Dzień pogrzebu był dla wszystkich ludzi, których Antek prowadził przed 89 rokiem ku nowym szansom w kapitalizmie, prawdziwą duchową gehenną.

Trudno mi, jako duchownemu, było zrozumieć dlaczego Pan zabrał Antka do siebie tak wcześnie. Ale cóż, taka była wola boska. Może gdyby nie oszczercze kampanie obłudy wojaków tak zwanej IV RP, Antek dalej wspierałby naszą młodą, wciąż niedoskonałą demokrację? Dziś co roku odprawiam Mszę w intencji Antka. Nie podaję miejsca jego pochówku w obawie przed skrajnie prawicową watahą, która mogłaby sprofanować jego grób. Antek to człowiek złamany przez IV RP. Na szczęście naród powiedział co myśli o tych kampaniach nienawiści, odgrzewaniu starych racuchów, opluwaniu autorytetów. Władza się zmieniła, idzie ku lepszemu, miejmy nadzieję, że innym ludziom pokroju Antka nie będzie się żyło gorzej niż przed momentem gdy Wildstein, zrobił to co zrobił.

Ksiądz January

Jest to swobodna refleksja, pełna drwiny na postawę niektórych środowisk wobec lustracji.

Rating: 3.9/5. From 25 votes.
Please wait...

2 komentarze do “Niewysłany list do „Gazety Wyborczej””

  1. „My SB-ecy, mniemając, że tylko „Gazeta” jest w Polsce miejscem zdroworozsądkowego myślenia prosimy o naświetlenie również sprawy tragedii tysięcy SB-eków i ich rodzin. My jesteśmy świadomi naszych czynów, ale chcemy wybaczenia. Robiliśmy to tylko dla pieniędzy i karier, nie dla idei, bo my nie wierzymy w nic. Jesteśmy normalnymi uczciwymi ludźmi, którzy nie chcą być szykanowani.”

    He, he dobre, dobre

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *