Francuski film "Moja zbrodnia"

Zajrzeć Temidzie w oczy!

W nowoczesnych demokracjach utrwalił się trójpodział władzy. Trójpodział władzy to idea stara. Stworzył go w Oświeceniu Monteskiusz. Wg. Monteskiusza trójpodział władzy to podział, na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Z tymże wbrew mylnemu przekonaniu, które występuje do dzisiaj w nowoczesnych demokracjach trójpodział władzy to nie całkowite sobiepaństwo, w którym każda władza… sobie rzepkę skrobie. W nowoczesnych demokracjach władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza są niezależne od siebie, ale jednocześnie wzajemnie na siebie oddziałują i wzajemnie się kontrolują, wszystkie są sobie równe. W demokracji prawdziwą solą w oku jest władza sądownicza. Jak pogodzić niezależność władzy sądowniczej z tym, aby jej przedstawiciele nie rośli w siłę … będąc po prostu idiotami.

O tych delikatnych niuansach sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości opowiada francuski film pt. „Moja Zbrodnia.”

Akcja filmu „Moja Zbrodnia” dzieje się w Paryżu w 1934r. Dwie młode kobiety, aktorka Madeline i prawniczka wynajmują razem mieszkanie i ledwie wiążą koniec z końcem szukając pracy. Film zaczyna się w momencie, kiedy Madeline skądś wraca. W domu jej koleżanka walczy z właścicielem, który przyszedł po zaległy czynsz. Madeline wraca do domu i mówi, że z pracy nic nie wyszło, bo producent ją napastował. Jednocześnie dziewczyny ściga państwo nieszczęść. Ukochany Madeline zrywa z nią mówiąc, że się musi bogato ożenić, a Madeline proponuje rolę kochanki. Do mieszkania dziewcząt przychodzi policja i mówi, że Madeline była ostatnią osobą, która widziała producenta żywego, potem go ktoś zamordował. Panie idą do kina i dochodzą do wniosku, że za bycie świadkiem w sądzie dostaje się pieniądze i Madeline się przyzna do zabójstwa. Jest proces w sądzie, Madeline broni jej koleżanka prawniczka. Madeline robi furorę w sądzie, sąd uznaje, że broniła cnoty i uniewinnia ją. Od tej pory naszym bohaterkom zaczyna się szczęścić. Madeline zostaje wziętą aktorką, a jej koleżanka rozchwytywaną prawniczką. Także były narzeczony Madeline zachwycony, że zabiła , by bronić dla niego cnoty, chce się z nią ożenić. Szczęście jednak zaczyna się wymykać po trosze naszym bohaterkom. Przychodzi do nich prawdziwa zabójczyni producenta – zapomniana aktorka kina niemego i mówi, że jak przyjaciółki jej nie zapłacą pół miliona franków, to się przyzna do zabójstwa i zniszczy ich karierę. Bohaterki idą do bogatego ojca narzeczonego Madeline i Madeline przyznaje się, że to nie ona zabiła i prosi, by zapłacił prawdziwej morderczyni za milczenie. Jednocześnie Madeline prosi, by nie mówił synowi, że ona jest niewinna, by nie pozbawiać go złudzeń. Wszystko kończy się dobrze. Ojciec narzeczonego płaci prawdziwej morderczyni za milczenie, Madeline poślubia narzeczonego. Ostatnia scena: W teatrze razem grają Madeline i prawdziwa morderczyni. Sztuka odnosi sukces. Zapada kurtyna. Nowe przyjaciółki razem wychodzą ku publiczności. Potem są jeszcze wyrywki z gazet, jak skończyli poszczególni bohaterowie filmu. A skończyli nie najlepiej. Koniec.

Film „Moja Zbrodnia” jest komedią i to komedią z gatunku komedii absurdalnych, tzw. komedii, których absurdalnym humor wyśmiewał absurdy życia. Takimi absurdalnymi komediami były komedie Barei wyszydzające absurdy życia z Polsce Ludowej. „Moja Zbrodnia” nie należy do francuskich fars typu prześmiewczych komedii z Louisem De Funes – najlepszego okresu komedii francuskich. To raczej subtelny humor, trochę nostalgiczny i taki trochę przez łzy. To humor słowny. Ta komedia wyśmiewa absurdy francuskiego i nie tylko wymiaru sprawiedliwości. Ktoś kto „siedzi” w prawie i zna realia wymiaru sprawiedliwości, to uśmieje się setnie. Ja bawiłam się świetnie aż miałam łzy ze śmiechu w oczach, ale ja jestem prawnikiem, znam od podszewki polski wymiar sprawiedliwości i… liznęłam trochę francuski. Komedia jest bardzo prosta w wymowie. Treść jest wprawdzie osadzona w realiach Francji lat trzydziestych, ale to tylko abstrakcja. W rzeczywistości akcja jest prosta i bajkowa. Dwie biedne przyjaciółki wikłają się w absurdalną zbrodnię i to wywołuje lawinę zabawnych gagów. Film jak przystało na bajkę kończy się szczęśliwie, choć nie bez groteski. Kopciuszek wychodzi za mąż za swojego księcia i robi karierę zawodową. Komedia ma coś z klasycznego kryminału Agaty Christie. To pastisz kryminału Agaty Christie, zresztą bardzo dobrze zrobiony i z jajem i wspaniałym słownym dowcipem. Zaczyna się jak powieść Agaty Christie: jest zbrodnia i szukanie sprawcy, a potem jest już farsa z wymiaru sprawiedliwości. I to jest największy atut tej komedii: śmiech z wymiaru sprawiedliwości. Tu oczywiście z francuskiego, ale śmiech dotyczy wymiaru sprawiedliwości na całym świecie. Bo na całym świecie wymiar sprawiedliwości jest ułomny i to bardzo. Nie wiem, jak do tego doszło, bo twórcy demokratycznego wymiaru sprawiedliwości intencje mieli jak najlepsze. Gdzieś popełniono błąd! Tylko gdzie? No właśnie. Wymiar sprawiedliwości jest smutny i zarazem śmieszny, pozostaje nam się tylko z niego śmiać. i… dobrze, że tak śmieszny wymiar sprawiedliwości, np. płacenie świadkom za zeznania w sądzie , jest tylko we Francji. Śmiejmy się więc z Francuzów! Film polecam każdemu, nie tylko prawnikom.

Monteskiuszowski podział władzy panuje na całym świecie i na całym świecie, demokratycznym jest tak zorganizowany, by poszczególne władze mogły się wzajemnie kontrolować, bo taka jest istota demokratycznego podziały władzy. W Polsce po demokratycznym przewrocie w latach dziewięćdziesiątych pierwsze co zrobiono, to wprowadzono monteskiuszowski trójpodział władzy i samodzielność władzy sądowniczej. Niewątpliwie intencje miano dobre, ale… wylano dziecko razem z kąpielą. Wprowadzono sądownictwo na zasadzie samorządu, tak jak to jest w zawodach adwokackich i radcowskich. Wprowadzono samorząd sędziowski i organy sądowe, których nikt nie kontrolował. Degrengolady systemu sądownictwa w Polsce dopełniła premier Hanna Suchocka wprowadzając nieusuwalność sędziów i prokuratorów ze stanowiska. Intencje miała dobre, ale… dobrymi intencjami wybrukowane jest piekło. Pani premier chodziło o to, by sędzia i prokurator jak za Komuny nie mógł być usunięty z powodów politycznych. Tymczasem spowodowało to prawdziwy wysyp tępych sędziów i prokuratorów, bo wg. reformy premier Suchockiej tępy sędzia i prokurator może… awansować tylko wyżej. Środowisko prawnicze mówi, że nieusuwalność ze stanowiska z powodów politycznych i światopoglądowych musi być, ale… won z zawodu z powodu głupoty. Prawo i Sprawiedliwość gdy doszło do władzy próbowało zło naprawić, ale zrobiło to od d… strony. Zamiast zająć się przepisem o nieusuwalności sędziów i prokuratorów ze stanowiska wprowadziło mianowanie głównego organu sądowniczego, czyli Krajowej Rady Sądowniczej przez sejm, czyli organ polityczny, którego skład jest zależny od aktualnie wygranej partii politycznej, a co za tym idzie upolitycznił główny organ sądowy. PiS wprowadził wprawdzie zasady dyscyplinowania sędziów, ale Izbę Dyscyplinarną wybiera KRS wybierana przez sejm, czyli… organ polityczny. PiS naruszył zasady trójpodziału władzy i naraził się Unii Europejskiej, przez co do dzisiaj Polska płaci kary, a Unia blokuje środki z Funduszu Sprawiedliwości.

Tymczasem Zbigniew Ziobro zamiast posypać głowę popiołem i przyznać, że ucięli kiksa, jak Reytan broni spapranej reformy. Ustalić idealny wymiar sprawiedliwości jest trudno, być może jest to niemożliwe, ale… można wypracować jakiś consensus.

Być może można by wzorem Niemiec wprowadzić, by KRS powoływała specjalna Rada, która by się składała z dwóch członków wskazanych przez Prezydenta, dwóch przez Sejm, dwóch przez Senat i po dwóch przez samorządy prawnicze, takie jak adwokaci, radcowie prawni i prokuratorzy. Wyjść na reformę wymiaru sprawiedliwości jest sporo. Tylko czy… jest po temu zamiar władzy?

Wiadomo bowiem, że władza sądownicza to łakomy kąsek dla każdej władzy. Mamy sądy, mamy pełnię władzy. Każda władza na to poleci. Na razie władzy politycznej nikt nie kontroluje, bo rządzące PiS w genialny wprost sposób ubezwłasnowolniło Trybunał Konstytucyjny. Jak to zrobiło? Nie mądry prawnik przyjrzy się… sędziom, którzy tworzą jego skład i skonfrontuje go z Ustawą o Trybunale Konstytucyjnym, nota bene nie zmienianej od czasu, kiedy Wojciech Jaruzelski utworzył Trybunał Konstytucyjny.

Z zawiłości sądowniczej ciężko wyjść i ciężko się w niej połapać., Choć aplikacja sędziowska jest bardzo trudna sędziów – idiotów z każdym rokiem przybywa. Polski cud?

Co w potyczce z Temidą ma robić zwykły obywatel. Zdać się na Boską Sprawiedliwość? W końcu Największym i Najsprawiedliwszym Sędzią jest Bóg Miłosierny. Tylko my – ludzie żyjemy tu na ziemi i chcemy naiwnie ziemskiej sprawiedliwości. Ach, spojrzeć Temidzie prosto w oczy i… nie roześmiać się? Uda nam się to jako Polakom?

Rating: 5.0/5. From 1 vote.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *