Edukacja seksualna

Milusińscy…

Jest taka ładna piosenka z Kabaretu Starszych Panów: „W czasie deszczu dzieci się nudzą, choć mniej brudzą się, ale strasznie nudzą się w deszcze. Milusińscy…” Piosenka choć lekka i nieskomplikowana, ale prawdziwa, a dzisiaj prawdziwa bardziej niż w czasie, kiedy powstała. Bo co musiało się stać, by w latach siedemdziesiątych dzieci się nudziły? Musiał padać deszcz, by dzieci nie wyszły z domu i nudziły się jak mopsy. Bo wtedy inaczej dzieci chowano. Nikt się nie trząsł nad nimi, że… jak wyjdą na dwór to złapie je pedofil i zrobi im krzywdę. Nie zamykano milusińskich na strzeżonych osiedlach. Dzieci wracały ze szkoły i biegały po dworze z kluczem na szyi, umorusane i brudne wracały do domu i nikt się tym nie przyjmował. I dziś nasze pokolenie „kluczowców” z lat siedemdziesiątych wyrosło na wartościowych obywateli, którzy cenią i szanują ludzi starszych, kochają pracę i wiedzą, że ona daje klucz do sukcesu, szanują ojczyznę i wiedzą, co to honor i znają Boga. I… mniej z nas jest zaburzonych psychicznie, bo więcej jest szczęśliwych i spełnionych? Dzisiaj dzieciństwo obwarowano wieloma zakazami, mówi się, że to po to, by dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo. Psycholodzy dziś biją na alarm, że dziecko nie może biegać z kluczem na szyi, bo chowa je ulica. Powinno dużo czasu spędzać z rodzicami, a rodzice rozmawiać z nimi. Efekt jest taki, że wyrosło nam pokolenie, które dzieciństwo spędza przed komputerem na grach komputerowych. Dzisiejsi młodzi ludzie są niedojrzali psychicznie, nie przystosowani do życia, nie potrafią sobie poradzić z podstawowymi czynnościami w życiu, nie nadają się do pracy, nie potrafią założyć rodziny, a rośnie ilość młodych ludzi z chorobami psychicznymi, tym z psychozą, bo nie potrafią odróżnić rzeczywistości od gier komputerowych. Czy psycholodzy dobrze nam radzą, jak chować dzieci?

Niedawno Polską wstrząsnęła afera z dotacją ministerstwa edukacji na pozarządowe fundacje związane z ludźmi popierającymi rządzącą partię Prawo i Sprawiedliwość. Opozycja zarzuca im, że pieniądze powinni podarować na fundacje porządku publicznego, np. opiekujące się dziećmi chorymi na raka. Tymczasem pieniądze poszły… rzekomo na okazałe wille będące siedzibą fundacji powiązanych z PiS. Minister Czarnek broniąc swojego stanowiska powiedział: Nie ma u nas zgody na dawanie pieniędzy na organizacje, które zajmują się seksualizacją polskiej młodzieży i… chcą ją zhomoseksualizować.” Czy naprawdę nowoczesna edukacja seksualna homoseksualizuje polską młodzież i dzieci?

Anna G. ma dziewięcioletnią córkę Asię. Asia jest teraz w trzeciej klasie szkoły podstawowej i zaczyna się interesować swoją seksualnością i… pytać. Anna jest wierzącą i praktykującą katoliczką, więc dla niej nie do przyjęcia jest, by córka nie poszła do I Komunii Świętej. Jest też jednak nowoczesną i nowocześnie myślącą matką. Kiedy więc się dowiedziała, że szkoła zaprosiła na zajęcia uświadamiające dzieci z klas trzy – cztery pedagog z Fundacji Ponton, zapisała Asię na te zajęcia. Trzecia klasa to okres przygotowania do I Komunii Świętej, w maju Komunie i Asia właśnie poszła do Pierwszej Spowiedzi. Anna zauważyła, że po spowiedzi córka chodzi zamyślona, dziwnie milcząca i nerwowa. Wzięła ją więc na szczerą rozmowę i zapytała, jak było na spowiedzi. Asia długo milczała i się czerwieniła, ale potem powiedziała, że … pani na lekcji uświadamiającej powiedziała im, że nie zawsze jest tak, że jest dziewczynką i że powinna robić wszystko, by się dowiedzieć, czy naprawdę jest dziewczynką i nie uważać, że to jest źle, jak będzie uważała, że jest chłopcem. Asi się wydało, że myślenie na ten temat to grzech i … powiedziała o tym księdzu na spowiedzi. Potem zapytała Anny: Mamo, kim ja jestem? Anna nie pytała, co jej powiedział ksiądz, bo… tajemnica spowiedzi, ale zaczęła wyjaśniać Asi, co pani w szkole miała na myśli. Czy uświadamianie dzieci jest ważne i jak ma ono wyglądać?

Pytanie w podobnym tonie zadałam na forum dyskusyjnym na Facebooku. Chciałam poznać zdanie rodziców na temat pogadanek uświadamiających dzieci z klas młodszych szkoły podstawowej prowadzonych przez tzw. lewicowe, nowoczesne gremia. Ze strony prawicowych i katolickich uczestników grupy dyskusyjnej o dziwo! nikt się nie wypowiedział. Forum opanowały osoby o orientacji politycznej lewackiej i na mój post były albo śmiejące ikonki albo obrażające mnie wpisy. Jedna dyskutantka napisała nawet, że… sytuacja wyssana z palca i manipulacja mająca na celu wywołać wpisy ze świętym oburzeniem. Z rzeczowych i godnych zacytowania wpisów to można zacytować kilka. Jedna pani napisała, że osoby prowadzące pogadanki uświadamiające w szkołach robią to za zgodą rodziców i są to osoby wykształcone pedagogicznie i psychologicznie i robią to w sposób delikatny, taktowny i stosowny do wieku dziecka. Z tym można się zgodzić, rodzice muszą wyrazić na przyjście edukatorki seksualnej do szkoły. Tylko że… nie są w stanie sprawdzić, co ta pani konkretnie powie dzieciom. A mówią różnie… Przedstawiciele prawicy twierdzą, że to nie są lekcje uświadamiające, a indoktrynacja seksualna. Prawica twierdzi, że ci ” edukatorzy seksualni” mącą dzieciom w głowach, że jest więcej niż jedna płeć, że płeć mogą sobie wybrać i że… dla swojego szczęścia seksualnego powinni eksperymentować, by dowiedzieć się, jaką mają orientację seksualną. Moja koleżanka mówi, że ci pseudo edukatorzy seksualni nie mają żadnego wykształcenia i uprawnień psychologicznych do uświadamiania dzieci i młodzieży. Że swoje uprawnienia nabywają na kursach LGBT, na zakończenie którego dostają… rzeźbę fallusa. Kto ma rację? Prawda oczywiście leży po środku!

Zalecenia WHO w sprawie uświadamiania seksualnego młodzieży na Europę głoszą, że dzieci i młodzież mają prawo do edukacji seksualnej i to od czasu, kiedy dzieci zaczynają pytać, czyli gdzieś od lat pięciu. Edukacja seksualna obejmuje znajomość swojego ciała, zapobiegania niechcianej ciąży oraz chorobom przenoszonym drogą płciową i znajomość seksualności człowieka, orientacji seksualnej i tolerancji wobec inności seksualnej. Tego nikt nie kwestionuje, ale wiedza ta musi być podana dzieciom w sposób taktowny , delikatny i dostosowany do wieku dziecka. Człowiek zaś zajmujący się edukacją seksualną musi być specjalistą w zakresie psychologii dziecka i wiedzieć jak wrażliwość dziecka przyjmie wiedzę w tej sprawie. Brak tych elementarnych podstaw zarzucają lewicowym i feministycznym edukatorom seksualnym przedstawiciele środowisk prawicowych.

Seks to sfera intymna człowieka i bardzo delikatna i wiedza o nim podawana, zwłaszcza tak delikatnym i jeszcze niestabilnym emocjonalnie osobom jak dzieciom musi być podawana bardzo subtelnie. Musi to być rzetelna wiedza, a nie indoktrynacja seksualna, co lewicowym gremiom zarzucają prawicowe stronnictwa. Twierdzą oni, że lewicowa edukacja seksualna zmierza do wychowania sfrustrowanych jednostek zafiksowanych na seksie, dla których akt seksualny to czynność czysto fizjologiczna, którą trzeba zaspokoić, gdy tylko najdzie ochota, bo inaczej osobnik sfiksuje. Zresztą psychologowie wtapiają się w tę narracje twierdząc, że brak seksu wywołuje frustracje, niską samoocenę, a nawet prowadzi do chorób psychicznych. Trudno temu odmówić racji, ale prawica z kolei twierdzi, że epatowanie seksem w każdej dziedzinie także prowadzi do zaburzeń psychicznych, a nawet do dewiacji seksualnych. I oni mają rację! Zwolennicy lewicowej edukacji seksualnej zapominają, że… nie ma seksu bez miłości. Akt seksualny jest wyrazem miłości i najwyższego oddania i zaufania do kochanej osoby. Jeśli ta idea fixe zostanie spełniona, to i środki antykoncepcyjne i aborcja nie będzie potrzebna.

Edukując seksualnie młodzież trzeba jej przede wszystkim uczyć miłości! Jeśli młodzież będzie wiedziała, że istnieje miłość, wyjdzie sprzed komputera, nie ucieknie w świat gier komputerowych.

W liceum ogólnokształcącym słyszałam rozmowę szesnastolatków. Powiedzieli, by mówić do nich: ono, bo mają już dość tej indoktrynacji w sprawie seksu i to zarówno ze strony prawicy jak i lewicy. Mówią też, że… rzygają już wiedzą o seksie.

Kiedy dzieci się nudzą… Zaczynają się bzykać? A może my tak naprawdę nie rozumiemy swoich dzieci? Dla nas dzieci to milusińscy. Są kochani, kiedy mają słodkie buzie z dołeczkami pięciolatki. Kiedy zamieniają się w zbuntowanego, stawiającego nam okoniem i wiecznie zadającego pytanie nastolatka, to … ach! I kiedy okazuje się, że rodzić to stary zgred, a autorytet to kolega… To jak milusiński czy rozpuszczony szczyl? Tym drugim określeniem nazywają młodzież rządzący i… uważają, że tylko wiara ich naprostuje. Dla mnie moje dzieci to milusińscy i to gdy dziewięciolatka recytuje mi wiersz na Dzień Matki na szkolnej akademii i kiedy trzynastolatek pyta, czym jest transseksualizm. A dla Ciebie?

Rating: 5.0/5. From 1 vote.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *