Quo vadis, Nicklas?

W życiu każdego chyba piłkarza nadchodzi moment, kiedy zastanawia się nad swoim piłkarskim żywotem. Kolejny nieudany sezon w danej drużynie sprawia, iż dalsze kontynuowanie kariery staje pod dużym znakiem zapytania. Tego typu rodzaj stagnacji oraz niepewności ogarnął ostatnio duńskiego napastnika, Nicklasa Bendtnera. Od ładnych kilku sezonów jego talent nie rozwija się tak, jak powinien. Złośliwcy mogliby powiedzieć, że atakujący z Półwyspu Jutlandzkiego nigdy nie posiadał czegoś takiego, ale Bendtner swego czasu grał naprawdę na bardzo przyzwoitym poziomie, ciągnąc do przodu grę londyńskiego Arsenalu, z którym jest najmocniej kojarzony.

Na Emirates Stadium (a wcześniej Highbury) spędził w sumie 10 lat (2004-2014), ale teraz Kanonierzy pożegnali go bez większego żalu. Nicklas obecnie usilnie poszukuje nowego pracodawcy, choć jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nie będzie miał żadnych problemów ze znalezieniem miejsca w wyjściowej jedenastce czołowego europejskiego klubu. Dlaczego więc teraz znalazł się na piłkarskim bezrobociu? Przyczyn takiej sytuacji może być kilka. Myśląc o Bendtnerze, stają nam przed oczyma liczne mniej lub bardziej nagłośnione przez dziennikarzy ekscesy z jego udziałem. Trudny charakter oraz nadmierna skłonność do zabawy w nocnych klubach sprawiły, że Nicklas kilkakrotnie naraził się na śmieszność, a niekiedy nawet pogardę. Duński atakujący wywołał niemałą burzę kilka miesięcy temu, kiedy jego ówczesny team Arsenal Londyn rozgrywał jeden z meczów Ligi Mistrzów. Bendtner nie znalazł się w kadrze meczowej na spotkanie przeciwko Bayernowi Monachium, a wolny czas postanowił spożytkować, imprezując w Kopenhadze, a ściślej mówiąc – klubie nocnym. Impreza z udziałem Lorda Bendtnera, jak pieszczotliwie, ale i nieco ironicznie nazywają go sympatycy The Gunners, była nad wyraz udana, a pijany napastnik, chcąc wrócić do hotelu, zamówił taksówkę. Kiedy taryfa pojawiła się pod nosem Nicklasa, ten postanowił, choć raczej nieświadomie ze względu na wypity wcześniej alkohol, ,,zabawić się” z przybyłym taksówkarzem. Napastnik reprezentacji Danii miał ponoć wykonywać obsceniczne gesty pod adresem starszego rodaka, np. rozpinając spodnie i prowokacyjnie oblizując wargi. Mężczyzna kierujący taksówką nazajutrz opowiedział o całym zajściu lokalnym mediom, dodając, iż został przez Bendtnera obrażony poprzez użycie niecenzuralnych słów i napastowany seksualnie. Nicklas oczywiście wszystkiemu zaprzeczył, argumentując, iż nawet jeśli coś takiego miało miejsce, to on nie ma sobie nic do zarzucenia, a zachowania lekko podchmielonego napastnika nie należy brać na serio. Niesmak jednak pozostał, zaś idiotyczne (kolejne już) ,,zabawy” Duńczyka przekreśliły w znacznym stopniu jego dalszą karierę piłkarską.

Opisany wyżej skandal nie był pierwszym i zapewne ostatnim z udziałem Bendtnera. Zanim doszło do ekscesów pod nocnym klubem w Kopenhadze, zawodnik zaliczył inne wesołe i często niesmaczne przygody. Podobno kilka lat temu mocno wstawiony napastnik postanowił odwiedzić jedną z duńskich restauracji. Kelner nie zechciał jednak obsłużyć pijanego gościa, ale ten nie dawał za wygraną. Zaczął krzyczeć, że gwiazda jego pokroju powinna zostać obsłużona natychmiast i… za darmo. Właściciel lokalu wezwał policję i Nicklas musiał spędzić trochę czasu w więziennej celi, rozmyślając nad swoim nagannym zachowaniem. Innym razem w trakcie meczu przeciwko Portugalii na mistrzostwach Starego Kontynentu w 2012 r. po zdobyciu bramki Bendtner pokazał bokserki z logo pewnej firmy bukmacherskiej, za co został ukarany grzywną w wysokości 100 tys. euro. Dodatkowo kilka razy prowadził samochód pod wpływem alkoholu, tracąc tym samym możliwość kierowania pojazdami, a także postanowił wziąć przykład z innego znanego skandalisty, Mario Balotellego i pobawić się fajerwerkami w domowym zaciszu.

Trzeba przyznać, że Nicklasowi nie brakuje fantazji, ale profesjonalizmu już z pewnością tak. Jeszcze kilka lat temu uznawany był za wielką nadzieję skandynawskiej piłki, teraz zaś budzi co najwyżej uśmiech i politowanie. Problemy z alkoholem sprawiły, iż nikt nie chce z nim współpracować, a Arsenal szukał jedynie okazji, by pozbyć się krnąbrnego zawodnika. Ostatnimi czasy Bendtner zasłynął jedynie z ekstrawaganckiej i mało pasującej do niego fryzury w stylu japońskiego samuraja. Groźny image nie zadziałał jednak na boisku, a poprzedni sezon Nicklas zakończył z zaledwie dwunastoma meczami na koncie. Dwie bramki zdobyte w spotkaniach ze słabeuszami nie są w stanie przesłonić straconego roku Duńczyka. Arsene Wenger, opiekun Kanonierów, być może wierzył, że jego podopieczny otrząśnie się i powalczy z Olivierem Giroud o pierwszy skład, jednak dyspozycja Bendtnera pozostawiała wiele do życzenia. 55-krotny reprezentant swego kraju w niczym nie przypominał zawodnika z sezonu 2008/2009, kiedy grał pierwsze skrzypce w londyńskim teamie, zastępując kontuzjowanego Robina van Persiego. Nicklas zdobywał piękne bramki zarówno w lidze angielskiej, jak i Champions League (hat-trick przeciwko FC Porto w 2010 r.), budząc szacunek u sympatyków Arsenalu. Teraz pozostaje bez klubu, a kolejni potencjalni nowi pracodawcy urodzonego w Kopenhadze gracza rezygnują z jego usług po pewnym czasie, gdyż nie wiedzą, kiedy duński dynamit kolejny raz eksploduje. Birmingham City, Sunderland oraz Juventus Turyn to zespoły, których właściciele łudzili się, że wypożyczenie Bendtnera z Londynu może odmienić jego zachowanie. Niestety, kolejne wybryki napastnika sprawiły, że grono zainteresowanych pozyskaniem Lorda gwałtownie zmalało.

Dziś Nicklas modli się, żeby jakikolwiek klub zechciał podjąć z nim współpracę. W grę wchodzą takie ,,potęgi” jak Stoke City, West Bromwich Albion czy Queens Park Rangers. Ambicje Duńczyka sięgały kiedyś bardzo wysoko, ale teraz musi schować je do kieszeni i przede wszystkim zacząć grać. Trwoniąc talent w nocnych klubach niczego nie zwojuje, a być może całkiem zrujnuje sobie życie. Skłonność do nadużywania alkoholu wykończyła wile piłkarskich talentów, ale ich losu nie musi podzielić również Nicklas. Fani umiejętności duńskiego napastnika mają nadzieję, że ich idol wreszcie otrząśnie się i wróci na boisko silniejszy. Jakiś czas temu Nicklas powiedział, że jest napastnikiem klasy światowej, czym jeszcze bardziej naraził się na śmieszność. Wszyscy doskonale wiemy, że Bendtner posiada spore braki wynikające zwłaszcza z jego warunków fizycznych, ale Jan Koller również był bardzo wysokim i mocno zbudowanym napastnikiem, co nie przeszkadzało mu w seryjnym zdobywaniu goli. Życzmy zatem Nicklasowi, by także uczynił ze swojej potężnej sylwetki atut i zapisał na swoim koncie jakikolwiek puchar.

Rating: 4.5/5. From 7 votes.
Please wait...

Jeden komentarz do “Quo vadis, Nicklas?”

  1. Niestety woda sodowa uderza do głowy wielu kopaczom, jednocześnie kończąc ich kariery sportowe a rozpoczynając kariery celebrytów. Nicklas zdecydowanie idzie w kierunku celebryty….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *