Recenzja filmu "W gorsecie"

W oparach absurdu…

Gender to inaczej płeć kulturowa, płeć społeczna, płeć kulturowo – społeczna, czasami także występuje jako płeć psychiczna. Jest to zespół zachowań, norm i wartości przypisywany przez kulturę do każdej płci. To suma cech osobowości, stereotypów i ról płciowych rozumianych w danym społeczeństwie jako kobiece lub męskie, przyjmowanych przez kobiety i mężczyzn w drodze socjalizacji, niewynikających bezpośrednio z biologicznych różnic budowy ciała między płciami, czyli dymorfizmu płciowego. Gender utożsamiana jest z ludźmi LGBT. LGBT to ludzie, bo to w rozwinięciu lesbijki, geje, biseksualiści i transseksualiści. Jednak gender utożsamiana jest z ideologią , mówi się czasami nawet filozofia gender. Jest ona dziedziną nauki wykładaną na laickich uczelniach. Gender ma własną flagę, a ludzie gromadzący się pod flagą mają swoją ideologię. Dlatego poprawne jest mówienie ideologia gender. Czy jest ona słuszna czy raczej niebezpieczna dla porządku społecznego, to inna sprawa. Na pewno burzy porządek społeczny!

O takich zawiłościach ideologii gender opowiada austriacki film „W gorsecie”.

Bohaterką filmu „Gorsecie” jest słynna Sissi – cesarzowa Elżbieta, żona Franciszka Józefa Habsburga, cesarza Austro – Węgier. Film zaczyna się w 1876r – dniu czterdziestych urodzin cesarzowej. Cesarzowa Elżbieta ma dwoje dzieci, następcę tronu Rudolfa i córkę Walerię, jeszcze dziecko. Na początku widzimy jak służące liczą, a cesarzowa leży w wannie i nurkuje, potem zawiązują cesarzowej gorset. Widzimy oficjalną paradę – cesarz i cesarzowa i śpiewają hymn Austro – Węgier. Hymn się skończył, cesarzowa mdleje. Następnie okazuje się, że cesarzowa udawała i pokazuje damie dworu jak udawać omdlenie. Pojawia się tytuł „W gorsecie”. Cesarzowa Austro – Węgier wiedzie na pozór sielankowe życie. Widzimy jej stosunek do męża i dzieci i na oficjalnych imprezach. Zwiedza szpital psychiatryczny doktora Freuda. Wyjeżdża do Anglii do siostry. Tam zaniedbywana przez męża cesarzowa szuka miłości. Próbuje uwieść swojego nauczyciela jazdy konnej Baya, ale do niczego nie dochodzi, odrzuca zaloty cesarzowej. Cesarzowa galopuje na koniu i spada z konia. Ranne zwierzę zostaje zastrzelone. Cesarzowa mocno to przeżywa. Wraca do Wiednia, a potem wyjeżdża z córką do Bawarii. Romans z kuzynem, szalonym królem Ludwikiem Bawarskim też nie wychodzi. Jej dama dworu chce wyjść za mąż, ale cesarzowa się nie zgadza. Zostaje kochanką cesarzowej. Cesarzowa wraca do Wiednia. Przechodzi kryzys nerwowy, lekarz daje jej heroinę. Wyjeżdża do swojej letniej rezydencji. Tam dama dworu zastępuje ją na uroczystości oficjalnej, a cesarzowa leży odurzona narkotykiem. Wraca do Wiednia. Spędza upojną noc z mężem, a potem instruuje przyjaciółkę cesarza, by została jego kochanką i czekała na cesarza w łóżku nago bez gorsetu. Cesarzowa wyjeżdża do Włoch. Płynie statkiem i idzie na dziób i skacze do morza. Ostatnia scena : Pod wodą sala zniszczonego zamku bawarskiego, cesarzowa tańczy i opada na dno. Potem widzimy jej twarz i wąsy na twarzy. Opada tak na dno. Koniec.

Film „W gorsecie” to film kostiumowy, dzieje się w drugiej połowie XIX wieku, ale nie film historyczny. Jest tylko luźno oparty na faktach historycznych i to pomieszanych: widzimy np. wynalazcę kinematografu w… roku 1878r, doktor Freuda, który… leczy starymi, tradycyjnymi metodami rodem z XVIII wieku, króla Bawarii, który w filmie jest kuzynem nie bratem Sissi i jeszcze wiele podobnych kwiatków. Sama cesarzowa Sissi nie jest pokazana prawdziwa, nawet w całym filmie nigdzie nie pada jej imię. Bo w filmie nie chodzi o historię ani o kolejne dzieje cesarzowej Sissi, film pokazuje pewien problem poprzez obraz cesarzowej Austro – Węgier. Film jest stylizowany na film historyczny, obraz dzieli się na sceny zatytułowane datami: Wiedeń 1876, Anglia 1878, Bawaria 1878, Letnia siedziba cesarzowej 1878 i Włochy 1878r, mające sugerować prawdę historyczną, ale prawdą nie jest. Ten film można określić jako psychoanalityczny seans kobiety czterdziestoletniej, która osiągnęła już wszystko w życiu i miłości i zbliża się do kresu życia i nie może się z tym pogodzić. Sceny z życia Sissi pozornie realistyczne pokazane są w sposób absurdalny. Widzimy kazirodczy stosunek do dzieci, lesbijską miłość do damy dworu, absurdalne sceny z szalonym kuzynem. Apogeum jest śmierć Sissi w morzu i obraz jej twarzy z wąsami, która sugeruje niezaspokojone pragnienie bycia mężczyzną, cesarzem, bo ma wąsy jak mąż. Tytuł w „Gorsecie” to symbol. Kostium i powtarzające się sceny zaciskania gorsetu cesarzowej symbolizują to jak jest spętana konwenansami i zasadami, to one ją ściskają i nie dają oddychać. Sceny filmowe to pragnienia kobiety: pragnienie kariery, miłości, w tym lesbijskiej i kazirodczej, pragnienie bycia mężczyzną i stale pali papierosy i obcina włosy. Psychoanaliza umysłu cesarzowej jest tu w pełni uzasadniona. Z historii wiemy, że Sissi pochodziła z rodziny, w której panowała schizofrenia, jej brat Ludwik Bawarski był chory, sama Sissi była neurasteniczką, jej syn Rudolf też miał problemy psychiczne. Film jako seans psychoanalityczny jest absurdalny, pokręcony , prawda miesza się z fikcją. Przez to jednak, że to nie film, a seans psychoanalityczny, film jest ciekawy, wciągający i bardzo dobry. Nie można wokół niego przejść obojętnie, bo… prowokuje widza. Film ma jeszcze jeden kontekst, szerszy. To film o filozofii gender. Widzimy tu problem feminizmu, walki kobiety z zastanymi zasadami, a o bycie sobą. Mimo to nie bardzo wiemy, kim kobieta chce być. Film pokazuje filozofię gender, ale to nie… film gender, to karykatura filmu gender. I tu być może oburzą się zwolennicy dzisiejszej nowoczesności i tzw. ludzie o szerokich umysłach. Jak można zohydzić gender i LGBT! Film pokazuje zetknięcie czaru i piękna okresu Belle Epoque i ohydy współczesnych nowinek obyczajowych, świata gender. I robi to w ten sposób, że przy tym zetknięciu można puścić pawia… dosłownie! Ocenę filmu pozostawiam widzowi, ale obejrzeć warto. Nietypowe podejście do tak wielokrotnie przewałkowanego w kinie tematu, cesarzowej Sissi. Inne spojrzenie na cesarzową Austro – Węgier i kobietę i… film robi to perfekcyjnie.

Prezydent Duda powiedział kiedyś, że… LGBT to nie ludzie a ideologia. W rozmowie z moim znajomym, który tymi słowami był bardzo oburzony dowiedziałam się, że takie słowa są głupie i robią krzywdę tym ludziom. Bo zarówno homoseksualizm jak i transseksualizm nie są chorobą i są niezależne od woli człowieka. Z tymi dewiacjami człowiek się rodzi i nie ma wpływu na to jaki jest czy będzie. Tych ludzi trzeba zrozumieć i podać im przyjazną rękę, a nie obrażać i szykanować. Ten znajomy mówił, co by zrobił prezydent Duda, gdyby miał takie dziecko. Wyrzuciłby je z domu? Choć spotkałam się ze zdaniem jakiegoś ortodoksyjnego katolika, że należy takie dziecko wyrzucić z domu, bo wtedy się opamięta i zawróci z drogi grzechu. No ręce opadają na taką miłość chrześcijańską! Ludzi LGBT należy traktować normalnie, z szacunkiem i … tak samo jak siebie. To tacy sami ludzie jak my. Oni nie są groźni dla porządku społecznego, dopóki nie zachowują się publicznie obscenicznie i nie łamią tego porządku społecznego. To jest tolerancja! Do tego nas zmusza tolerancja, a tolerancja to naturalny odruch każdego człowieka. Jesteś tolerancyjny?

Boskie przykazanie Dekalogu mówi: Będziesz miłował Bliźniego swego jak siebie samego. Chrystus zaś powiedział: Miłujcie się tak jak ja was umiłowałem! Czy rozumiemy te słowa? Bliźni to każdy wokół nas. To nie tylko ludzie piękni i normalni i dobrzy. bliźni to także ci , których my normalni nazywamy dziećmi gorszego Boga. Kto jest dzieckiem gorszego Boga? Niektórzy twierdzą, że niedługo to homoseksualiści i transseksualiści będą normalni, a nas … zamkną w gettach. Jezus Chrystus powiedział: Miłujcie nieprzyjaciół swoich! Jak to rozumiecie. Czy człowiek LGBT jest dla ciebie wrogiem? Oby żaden ” inny” wokół nas z tego powodu nie popełnił samobójstwa! To ciężki grzech! A ty – katoliku jak rozwiązujesz ten problem?

Rating: 5.0/5. From 1 vote.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *